sobota, 1 września 2012

Pierwsza pomoc na rowerze

     Wielu z nas jeżdżąc rowerem po Warszawie natknęło się na wypadek. Niekoniecznie z udziałem rowerzysty, nie zawsze bardzo poważny. Wypadkiem mogło być zderzenie z innym kolarzem, czy przewrócenie się i powycieranie ubrań. Szczęście jeśli my oraz inni uczestnicy wydarzenia wychodzimy cali z kilkoma zadrapaniami, ale co jeśli stanie się coś poważniejszego? 
     Niedawno byłem świadkiem wypadku. Na pierwszy rzut oka nic poważnego. Rowerzysta wpadł na drugiego przy ostrym zakręcie. Po prostu nadjeżdżający z naprzeciwka kolarz nie mógł zobaczyć co jest za kępą krzaków przy skręcaniu. Wypadek, dwie osoby na ziemi, jedna jęczy, druga leży i wygląda na nie przytomną. Dookoła ani żywej duszy, zero samochodów, żadnego przechodnia, tylko ja - świadek wydarzenia. Co byście zrobili w mojej sytuacji? Co robić? Najpierw panika. Może zadzwonić? a może pomagać osobie krzyczącej, w końcu jak krzyczy to musi być poważnie ranna. 
     Takie właśnie były moje przemyślenia. Po całym wydarzeniu, do którego jeszcze wrócimy, postanowiłem przygotować się na takie sytuacje i zapisać się na kurs pierwszej pomocy.
Szukając w sieci szkolenia natknąłem się na, organizowany przez Polskie Stowarzyszenie Motocyklistów - EWO, bezpłatny kurs pierwszej pomocy.

Czego się nauczyłem? Jakie są moje wrażenia?

     Po pierwsze moim obowiązkiem jest udzielić pierwszej pomocy! Jaka by ona nie była, nawet jak nas sparaliżuje strach i nie wiemy co robić, trzeba zrobić minimum: zadzwonić po służby ratunkowe (112) i chociaż poczekać, spróbować pomóc poszkodowanemu.
     Jeśli jednak nie pozwolimy panice przejąć nad nami kontroli, możemy pozwolić adrenalinie aby nami kierowała. Wystarczy przejść kurs. Możliwe że przed zdarzeniem nie będziecie wiedzieli co robić gdyby ktoś was spytał jak np. przeprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową (RKO), ale podczas wypadku gwarantuje że adrenalina przypomną wam wszystko ze szczegółami. Można powiedzieć że w sytuacjach ekstremalnych działamy jak roboty. Każde działanie jest lepsze od bierności.
     Po drugie nie bać się że zrobi się krzywdę drugiej osobie. Jeśli mamy osobę nieprzytomną, nie oddychającą, nic gorszego jej nie zrobimy, a jeśli nic nie zrobimy to ta osoba najpewniej umrze. W Polsce nie odnotowano jeszcze przypadku że osoba udzielająca pierwszej pomocy została skazana przez sąd za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu osobie ratowanej.
   Po trzecie bezpieczeństwo ratownika jest najważniejsze. Trzeba zabezpieczyć się wszystkimi możliwymi środkami przed kontaktem z poszkodowanym. Wychodzimy z założenia że: Moje zdrowie jest najważniejsze. Czyli rękawiczki na ręce, maseczka na twarz. Pewnie większość z was takich rzeczy nie nosi przy sobie, ale za rękawiczkę może posłużyć torebka po kanapkach. Wszystko co ograniczy styczność rąk z krwią poszkodowanego jest odpowiednie.

Oczywiście wszystkie powyższe uwagi są tylko i wyłącznie moimi spostrzeżeniami, nie jestem instruktorem pierwszej pomocy i nie mam zamiaru tu uczyć co robić. Zasad pierwszej pomocy jest o wiele więcej. Starałem się przytoczyć najważniejsze punkty które ja wyniosłem ze szkolenia.

Więc co zrobić w sytuacji nakreślonej na początku? 

     Najważniejsze: nie uciekać z miejsca zdarzenia, co swoją drogą jest karalne - każda osoba widząca wypadek musi udzielić pierwszej pomocy zgodnie z:
rt. 162 kk:
§ 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. 
§ 2. Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej.
     Oceniłem co się stało, czy ktoś może mi pomóc. Sprawdziłem czy coś mi zagraża. Zabezpieczyłem się zakładając rękawiczki. Oceniłem sytuację: rowerzyście krwawiła ręka. Osoba krzycząca na pewno żyje, a im bardziej krzyczy tym lepiej wyszła z wypadku. Jeśli natomiast ktoś nie daje oznak życia potrzebuje pomocy. Podszedłem do osoby nieprzytomnej, spytałem czy mnie słyszy oraz przedstawiłem się i spytałem czy mogę jej udzielić pierwszej pomocy. Osoba była nieprzytomna. Sprawdziłem czy oddycha, słuchając oddechu i oglądając klatkę piersiową. Na szczęście poszkodowany oddychał więc ułożyłem go w pozycji bezpiecznej. Podszedłem do krzyczącego poszkodowanego, spytałem się co mu dolega. Okazało się że jest mocno poobijany, ale to nic groźnego. Poczekałem na pogotowie.

Co zrobić w takich sytuacjach ze szczegółami? Co zrobić jeśli poszkodowany nie oddycha. Co zrobić jak ma otwarte złamanie nogi?  Wszystkiego można się dowiedzieć na szkoleniach z pierwszej pomocy. Tak więc jeśli moja historia zaciekawiła Cię i zastanawiasz się co Ty byś w takiej sytuacji zrobił to gorąco zachęcam do uczestnictwa. Kto wie, może jutro to Ty będziesz musiał uratować komuś życie.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny artykuł, pokazuje jak ważne jest zdobycie umiejętności pierwszej pomocy aby w takich sytuacjach móc udzielić pomoc zamiast stać jak słup soli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się jest to interesujący artykuł, który może dużo nauczyć jak radzić sobie w takich sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń