piątek, 29 czerwca 2012

Warszawa - Wizna, najdłuższa rowerowa wycieczka w moim życiu.

Gdzieś na początku podróży
     Jak już wspominałem w moim poprzednim poście, jestem szczęśliwym urlopowiczem. W ten wspaniały czas już się kończy, a że nie miałem jak napisać na blogu ponieważ wybrałem się w podróż do Wizny, musze teraz zająć się opisaniem moich przygód :) Dość nietypowo dla mojego bloga, miały być wycieczki po Warszawie, ale jednak postanowiłem pojeździć trochę po Polsce. Jako że nigdy nie wybierałem się na tak długie wycieczki rowerowe postanowiłem że podjadę trochę pociągiem. Do Wizny z Warszawie jest dobre 160 kilometrów, a biorąc pod uwagę moje szczęście lepiej było nie planować czasu przejazdu co do minuty. Podjechałem więc do Małkini Górnej. Z Warszawy za bilet na pociąg zapłaciłem około 32 złotych razem z biletem na rower. Tak więc  23/06/12 o godzinie 7:22 razem z rowerem siedziałem zapakowany w przedziale rowerowym w pociągu intercity i nie zdawałem sobie sprawy że będzie to najdłuższa podróż w moim życiu :)


Małkinia Górna - Sasiny

     Po około dwóch godzinach pełen energii i z uśmiechem na ustach wyszedłem z pociągu w Małkini Górnej. Pierwsze obroty pedałami i już jechałem drogą w stronę pierwszej wsi, Kańkowo. Pierwszy etap podróży przebiegał przez wsie:
Kańkowo, Daniłówka Pierwsza, Daniłowo, Nieskórz, Jasienica, Króle Duże, Pęchratka Polska, Paproć Mała, Srebrna, Nowy Borek, Sasiny.
     Droga równa i asfaltowa. Rower zasmarowany i wyczyszczony. Czego chcieć więcej. Bez górek jechało się naprawdę szybko. Założyłem sobie że drogę z Małkini Górnej do Wizny powinienem przejechać w około 6 godzin. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak się myliłem :)
Kościół w Kańkowie
     Pierwsze wsie "zaliczone" bez niespodzianek. Kilka postojów na uzupełnienie wody, kilka zdjęć kościołom (bo czemu innemu robić zdjęcia we wsi). Problemy zaczęły się na ostatnim odcinku między Srebrną a Nowym Borkiem. Niby odległość między wsiami (wg. google maps prawie 5km, ale google maps oszukuje o czym za chwilę), ale ten odcinek sprawił mi najwięcej kłopotów. Uważam siebie za osobę z orientacją w terenie, więc nie bałem się zagubienia. Jadąc całą drogę wspomagałem się telefonem z aplikacją google maps. Niestety mapy tej aplikacji nie są tak dokładne aby były w pełni przydatne na wycieczce po mniejszych drogach. Niestety jadąc do Nowego Borku najpierw, jadąc "po odwróconym" kierunkowskazie, trafiłem do wsi Srebrny Borek nadrabiając około 3 kilometrów. Po powrocie, myśląc że już jestem na dobrej drodze, dojechałem do wsi Łętownica i do dziś nie wiem jak się tam znalazłem. Tam zasięgnąłem opinii tubylca który skierował mnie już na prawidłową drogę. Jadąc polną, żwirową drogą nie zdawałem sobie sprawy że będzie to najgorszy wybór wyprawy. Na spokojnie dojechałem do wsi Sasiny, po czym zauważyłem... pękniętą dętkę...

Sasiny - Zambrów, nie do końca na rowerze

Zambrów
     Mądry ja, jadąc na około 100 kilometrową wycieczkę rowerową zabrałem pompkę, narzędzia ale czego nie zabrałem? dętki :) Ta lekcja nauczyła mnie do końca życia że dętkę trzeba brać gdziekolwiek się wybierasz. Co mi pozostało? Pytać tubylców czy mają dętkę, po 3 próbach zaniechałem dalszych. Druga opcja? Na piechotę do Zambrowa. Przejście tego 10 kilometrowego odcinka drogi zajęło mi około 2 godzin i nie ukrywam że była to najcięższa część podróży. Dochodząc do Zambrowa nie czułem nóg. Na rowerze mogę pedałować bez końca, ale na przejść 10 kilometrów na piechotę , w upalnym słońcu, to dopiero męcząca wyprawa. 
     W końcu udało mi się dotrzeć do Zambrowa. Na ratunek znów przyszli tubylcy kierując mnie do sklepu rowerowego. Spodziewałem sie wszystkiego, ale sklepem okazał się garaż na posesji gdzie miłe małżeństwo w podeszłym wieku sprzedawało części rowerowe. Co tam, dętka sie znalazła. Najlepsza z tego wszystkiego była rozmowa ze sprzedawcą:
Ja: Dętkę mam przebitą, z Warszawy jadę.
Pan: na tak - oglądając koło - chińska opona, chińskie to nawet nie z gumy, Pan kupi polskie, dobre.
Ja: Jasne, ale teraz to ja tylko dętkę.
Pan: no tak, tak - dając mi dętkę.. chińska :)
po zakupie poszedłem od razu na stację, wymieniłem dętkę, napompowałem i mogłem ruszać w drogę. Jak wymienić dętkę? Tu wszystkiego się dowiecie.

Zambrów - Wizna

Już widać cel mojej podróży, Wizna
     Ta część podróży poszła już z górki, nie licząc jednej małej wpadki. Planując trasę przejazdu nie wziąłem pod uwagę rzeki Narew. Oczywiście wiedziałem że musze pojechać mostem, nie wpław, ale nie zdawałem sobie sprawy że taka rzeka wylewa. Przez całą wycieczkę rowerową starałem się unikać tras gdzie będą mnie mijały co chwile samochody. Dlatego często trafiałem na mniej uczęszczane drogi żwirowe. Niedaleko wsi Koty chciałem pojechać taką drogą aż do drewnianego mostu we wsi Bronowo. Niestety większość dróg żwirowych została zalana przez rzekę.
Zmusiło mnie to do powrotu, przez co znów nadrobiłem kilka kilometrów. Tym razem , nie ryzykując pojechałem już trasą asfaltową aż do miasteczka Rutki i stamtąd do Wizny.

Narew, zdjęcie z mostu w Wiźnie

Podsumuwując wycieczkę rowerową

     Podróż którą zaplanowałem na około 5 godzin zajęła mi 11 godzin. W Wiźnie byłem około 19:00 wieczorem. Trasa która została obliczona przez google maps na 75 kilometrów mnie wyniosła około 100. Na koncie pierwsza wymiana dętki w terenie. 
     Najgorszą rzecz odkryłem odpoczywając już przed telewizorem. Moja skóra była poparzona. Jak później się okazało było to poparzenie II stopnia. Nic przyjemnego, pęcherze z wodą i takie tam rzeczy...
Co z tego mam? Piękne wspomnienia, bogate doświadczenia i ogromną satysfakcję! Polecam!
Na szczęście już doszedłem do siebie więc w najbliższych dniach opisze jak mi się wracało z Wizny do Warszawy :)


1 komentarz:

  1. W tym roku zaplanowałem sobie wycieczkę rowerową w Karpaty. Na początku tego roku dorobiłem się nowego roweru. Znalazłem na https://www.bikesalon.pl/ fajną ofertę wyprzedażową i zdecydowałem się skorzystać. Planuję wyjazd na 3 dni, ale zobaczę jak wyjdzie

    OdpowiedzUsuń